UltraMalina biegał po Beskidzie Wyspowym
"100 miles of Beskid Wyspowy" dystans 101,16 miles z przewyższeniem 21,407 ft /wg GPS/ to pierwsza edycja eventu górskiego, tajemniczo-magicznego, w którym wziął udział Zbigniew Malinowski, rocznik 1954 ultramaratończyk z Kołobrzegu. Zawody biegowo-trialowe po Beskidzie Wyspowym odbyły się 3 maja w bajkowej scenerii kwitnących sadów i ukwieconych pól i łąk w okolicy Łącka, Limanowej i Tymbarka.
Start biegu wyznaczono na godz. 06.00. w miejscowości Zalesie k/Tymbarka. Wśród 47 twardzieli po ponad półtorarocznej przerwie spowodowanej licznymi kontuzjami wystartował kołobrzeski UltraMalina jak mówią przyjaciele. Z czasem 37 godz. 45 min. 00 sekund uplasował się na 28 miejscu open. Każdy zawodnik, jak na góry przystało zobowiązany był do posiadania odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia w biegach górskich. Uczestnicy biegu zobowiązani byli do posiadania obowiązkowego oraz polecanego odpowiedniego sprzętu w plecaku ilości do 20 szt. na wypadek załamania pogody. Organizator zawodów i zarazem dyrektor biegu przyjaciółka kołobrzeskiego Ultrasa Agnieszka Faron wyznaczyła 40 godz. limitu czasowego na pokonanie trasy biegu non stop, w bardzo wymagającej kamienisto-błotnistej górzystej trasy w stylu anglo-saskim. W wyznaczonym limicie czasowym bieg ukończyło 33 zawodników. Trudom pogodowo-terenowym /mgła, zimno, wiejący zimny wiatr od Tatr Wysokich, padający gęsty deszcz, gęste grząskie wszechobecne błoto/ nie sprostało 14 "górali". Niemal po starcie zawodnicy wspinali się na szczyt góry Zyndrama /1025m.n.p.m./ Tam też w okolicy umieszczono 1. punkt kontrolny, a potem zbiegi korytami potoków, wyżłobionymi wąwozami, po lesie i mokrych grząskich łąkach... Kolejna wspinaczka na Łukowicę /646 m.n.p.m./ i tak graniami na kolejny szczyt Siekierczyna /797 m.n.p.m./ by zaliczyć "I " 40 milową pętlę dobiegając do linii startu m. Zalesie. Tu nastąpiła 1. "załamka" Zbyszka! Rozpoczęcie "II" 60 milowej pętli wymagało od biegaczy wspinania się na górę Łopień /828 m.n.p.m./ i do m. Jurków /955 m.n.p.m./ Tu nastąpiła 2. "załamka" Zbyszka. Granią należało dotrzeć do szczytu Łetowe /1068 m.n.p.m./ Zbiegając w masakrycznym zimnie, mgle, deszczu i wszechobecnym gliniastym błocie pokonując kolejne wąwozy, kamieniste potoki oraz strumienie zawodnicy docierają w drodze powrotnej do już "odwiedzanej" miejscowości Jurków tym razem to wys. 1056 m.n.p.m. Tu następuje 3. "załamka" Zbyszka. Kolejne zbiegi, podbiegi w scenerii malowniczych hal, łąk wszechobecnych lasów, pagórków, szczytów i dziesiątek strumieni z przerywnikami na widoki na magiczne, majestatyczne i ośnieżone szczyty Tatr Wysokich oraz Tatr Bielskich. Przed wycieńczonymi twardzielami najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego góra Mogielica /1171 m.n.p.m./ z drewnianą wieżą widokową zawieszoną 20 m na szczytem. Priorytetem było wspiąć się po stromych drewnianych schodach na więżę, by nie ominąć i uwiecznić w fotograficznej pamięci zapierających dech w piersiach widoków na majestatyczne, magiczne Tatry upiększone białą szatą ostatniej nocy, co niewątpliwie odczuli biegacze nocą na własnej skórze w trakcie załamania pogody podczas pokonywania kolejnego wzniesienia. Kończąc "II" 60 milową pętlę upragniona meta w m. Zalesie zwieńczająca 100 miles of Beskid Wyspowy.
UltraZbyszek nie potrzebuje nic nikomu udowadniać, jak mówi..."życie jest krótkie aby było małe"! Choć tym razem z braku "wybieganych" kilometrów i bojaźni przed nawrotem kontuzji jechał na te zawody z duszą na ramieniu w ramach testu psychicznego i fizycznego słuchając własnego organizmu wspieranego "rozumem" przed startem po raz 15. w SPARTATHLONEIE w Grecji w ostatni piątek września tego roku. Lepiej mieć wspaniałe pragnienie niż przeciętną rzeczywistość... "Bo podróże to jedyny fajny temat, na który wydaję się kasę, a jest się bogatym" - mówi Zbyszek. Niemniej jednak "zarejestrowanych" widoków magicznych, majestatycznych Tatr Wysokich, malowniczych kwitnących sadów k/Tymbarka, wszechobecnych kaczeńców ścielących się po mokradłach mijanych i pokonywanych strumyków oraz cudownych, wyjątkowych ludzi, nikt i nic nie jest w stanie zastąpić. To szał uniesienia "Wolnego Człowieka", Kowboja jest wartością dodaną w życiu...bo wolność jest w naturze, cytując Ultrasa z Kołobrzegu. Przeżycia, doznania oraz przygoda rekompensują, koją wszelkie dolegliwości, niedogodności i bóle...bo sukces polega na tym, że kiedy przestaje biec ciało, zaczyna biec charakter...Zbyszek dopowiada, że miał 3 "załamki": na 40 mili, 60 mili, 80 mili, a na ostatnich 20 milach musiał wziąć tabletkę przeciwbólową. Na 20 mil przed metą nie schodzi się z trasy?...Prawdziwy ultras radzi sobie sam i nigdy się nie poddaje!!!
Start biegu wyznaczono na godz. 06.00. w miejscowości Zalesie k/Tymbarka. Wśród 47 twardzieli po ponad półtorarocznej przerwie spowodowanej licznymi kontuzjami wystartował kołobrzeski UltraMalina jak mówią przyjaciele. Z czasem 37 godz. 45 min. 00 sekund uplasował się na 28 miejscu open. Każdy zawodnik, jak na góry przystało zobowiązany był do posiadania odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia w biegach górskich. Uczestnicy biegu zobowiązani byli do posiadania obowiązkowego oraz polecanego odpowiedniego sprzętu w plecaku ilości do 20 szt. na wypadek załamania pogody. Organizator zawodów i zarazem dyrektor biegu przyjaciółka kołobrzeskiego Ultrasa Agnieszka Faron wyznaczyła 40 godz. limitu czasowego na pokonanie trasy biegu non stop, w bardzo wymagającej kamienisto-błotnistej górzystej trasy w stylu anglo-saskim. W wyznaczonym limicie czasowym bieg ukończyło 33 zawodników. Trudom pogodowo-terenowym /mgła, zimno, wiejący zimny wiatr od Tatr Wysokich, padający gęsty deszcz, gęste grząskie wszechobecne błoto/ nie sprostało 14 "górali". Niemal po starcie zawodnicy wspinali się na szczyt góry Zyndrama /1025m.n.p.m./ Tam też w okolicy umieszczono 1. punkt kontrolny, a potem zbiegi korytami potoków, wyżłobionymi wąwozami, po lesie i mokrych grząskich łąkach... Kolejna wspinaczka na Łukowicę /646 m.n.p.m./ i tak graniami na kolejny szczyt Siekierczyna /797 m.n.p.m./ by zaliczyć "I " 40 milową pętlę dobiegając do linii startu m. Zalesie. Tu nastąpiła 1. "załamka" Zbyszka! Rozpoczęcie "II" 60 milowej pętli wymagało od biegaczy wspinania się na górę Łopień /828 m.n.p.m./ i do m. Jurków /955 m.n.p.m./ Tu nastąpiła 2. "załamka" Zbyszka. Granią należało dotrzeć do szczytu Łetowe /1068 m.n.p.m./ Zbiegając w masakrycznym zimnie, mgle, deszczu i wszechobecnym gliniastym błocie pokonując kolejne wąwozy, kamieniste potoki oraz strumienie zawodnicy docierają w drodze powrotnej do już "odwiedzanej" miejscowości Jurków tym razem to wys. 1056 m.n.p.m. Tu następuje 3. "załamka" Zbyszka. Kolejne zbiegi, podbiegi w scenerii malowniczych hal, łąk wszechobecnych lasów, pagórków, szczytów i dziesiątek strumieni z przerywnikami na widoki na magiczne, majestatyczne i ośnieżone szczyty Tatr Wysokich oraz Tatr Bielskich. Przed wycieńczonymi twardzielami najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego góra Mogielica /1171 m.n.p.m./ z drewnianą wieżą widokową zawieszoną 20 m na szczytem. Priorytetem było wspiąć się po stromych drewnianych schodach na więżę, by nie ominąć i uwiecznić w fotograficznej pamięci zapierających dech w piersiach widoków na majestatyczne, magiczne Tatry upiększone białą szatą ostatniej nocy, co niewątpliwie odczuli biegacze nocą na własnej skórze w trakcie załamania pogody podczas pokonywania kolejnego wzniesienia. Kończąc "II" 60 milową pętlę upragniona meta w m. Zalesie zwieńczająca 100 miles of Beskid Wyspowy.
UltraZbyszek nie potrzebuje nic nikomu udowadniać, jak mówi..."życie jest krótkie aby było małe"! Choć tym razem z braku "wybieganych" kilometrów i bojaźni przed nawrotem kontuzji jechał na te zawody z duszą na ramieniu w ramach testu psychicznego i fizycznego słuchając własnego organizmu wspieranego "rozumem" przed startem po raz 15. w SPARTATHLONEIE w Grecji w ostatni piątek września tego roku. Lepiej mieć wspaniałe pragnienie niż przeciętną rzeczywistość... "Bo podróże to jedyny fajny temat, na który wydaję się kasę, a jest się bogatym" - mówi Zbyszek. Niemniej jednak "zarejestrowanych" widoków magicznych, majestatycznych Tatr Wysokich, malowniczych kwitnących sadów k/Tymbarka, wszechobecnych kaczeńców ścielących się po mokradłach mijanych i pokonywanych strumyków oraz cudownych, wyjątkowych ludzi, nikt i nic nie jest w stanie zastąpić. To szał uniesienia "Wolnego Człowieka", Kowboja jest wartością dodaną w życiu...bo wolność jest w naturze, cytując Ultrasa z Kołobrzegu. Przeżycia, doznania oraz przygoda rekompensują, koją wszelkie dolegliwości, niedogodności i bóle...bo sukces polega na tym, że kiedy przestaje biec ciało, zaczyna biec charakter...Zbyszek dopowiada, że miał 3 "załamki": na 40 mili, 60 mili, 80 mili, a na ostatnich 20 milach musiał wziąć tabletkę przeciwbólową. Na 20 mil przed metą nie schodzi się z trasy?...Prawdziwy ultras radzi sobie sam i nigdy się nie poddaje!!!
Co kilka dni widujemy po kilkanaście traktorków tzw.kosiarek samojezdnych pędzących 10 km/h z prawie Zieleniewa na Ogrody i nie tylko. Ludziom płacimy za godziny, traktorki(każdy) zużywają bezsensownie paliwo na dojazd i zużywają się same, bo nie do tego zostały zakupione. Co jakiś czas widać auto dostawcze z 3 traktorkami na pace jadące na wschód miasta. Czyli można? Ktoś tam zarządza? Myśli? Czy tylko biega?
Panie Szaman zdecydowanie zbieżność nazwisk .UltraMalina to nie ten Malinowski, o którym Pan myśli. Typowe zachowanie zawistnego Polaka , który zamiast pogratulować kołobrzeżaninowi mega wyczynu, to za wszelką cenę musi dopiec, nie znając człowieka.
Ooops!!! Faktycznie, przepraszam i zwracam honor. A Panu Malinowskiemu wielkie gratulacje. Jeszcze raz przepraszam.