Srebrne Radio Kołobrzeg
„ (...)To dla ciebie gra twoje radio” – od 5 czerwca 1994 r. piosenka Budki Suflera stała się nam, Kołobrzeżanom jeszcze bliższa. To wtedy w eter poszło „tu radio Kołobrzeg”.
Mieszkańcy dostali swoją rozgłośnię. Radio osobiste, kołobrzeskie, na wskroś nasze, o nas, przy nas, dla nas. Radio OK Kołobrzeg. Jestem ok. słucham radia Kołobrzeg. Wszyscy byli ok. bo niemal wszędzie, gdzie znajdowały się odbiorniki radiowe, płynęły dźwięki na fali 71.15 i 90.20 fm. W końcu będzie można o naszych sprawach nie tylko przeczytać, ale i usłyszeć. Radość i euforia była wyczuwalna jak jod w czasie sztormu. Miasto ogarnęła prawdziwa radiomania. Telefony, na początku z pozdrowieniami, dla bliskich i radia, urywały się przez parę tygodni. Z anteny pozdrawiali się duzi i mali, pracownicy pozdrawiali szefów, szefowie dziękowali pracownikom, życzenia imieninowe, urodzinowe, jubileuszowe, podziękowania i wyznana miłosne. Antena była dla każdego. Kiedy telefony były zajęte i nie można się było dodzwonić, zaniepokojeni słuchacze przychodzili do redakcji na Zieleniewie. Nie było recepcji, strażników, bramek, przepustek i tych wszystkich korporacyjnych zasieków.
„Nie musisz się ubierać,
Nie musisz drzwi otwierać komuś”
Tak ja to sobie wymyślił Tomek Drobnik założyciel i pierwszy właściciel radia, było blisko człowieka i dla człowieka. Po prostu, jak sam mówił, to miało być „radio w kapciach, które łaziłoby za słuchaczem”. I łaziło. W kapciach, szpilkach gumowcach, adidasach, kaloszach, baletkach nawet na bosaka. Dziennikarze ( kiedy opadła fala pozdrowień) byli wszędzie, gdzie działy się rzeczy kołobrzeskie. Kulturalne, polityczne, koncertowe, smutne, wesołe, zatrważające, pozytywne i negatywne. Tam gdzie działa się krzywda i dobro. Gdzie potrzebna była interwencja lub zwykły uścisk ręki. Albo gdy zagrożone było życie. Wystarczyło hasło zbiórki pieniędzy na pilną operację i mieszkańcy ruszali z pomocą. Spontanicznie - bez identyfikatorów, potwierdzeń wpłaty.
Powstała niesamowita więź między mieszkańcami a Radiem. Słuchacze przynosili ciasta, kanapki i obiady – żeby redaktorzy mieli siłę na prowadzenie audycji. I mieli. Młodzi i bardzo młodzi , pełni entuzjazmu, radości i poczucia, że oto powstaje coś nowego i jednocześnie ważnego.
„Najnowsze wiadomości,
Codziennie nowi goście w domu”
Od kołchoźnika do Drobnika, mawiali ci, którzy pamiętali czasy radia przewodowego z lat 50-tych, ale wtedy czasy były zupełnie inne i radio inne. W wolnym radiu kołobrzeskim, można było mówić o wszystkim i ze wszystkimi. Do redakcji w kotłowni Zieleni Miejskiej (pierwsza lokalizacja) przychodzili politycy, aktorzy, publicyści, piosenkarze i piosenkarki. Początkujący i zaawansowani. Wszystkie opcje polityczne, gatunki muzyczne i literackie.
Z radia można się było dowiedzieć jak naprawić kran, pomalować boazerię, złowić suma, poradzić sobie z chorobą alkoholową czy… postawić horoskop.W radiu Kołobrzeg pracowali entuzjaści i zapaleńcy. Znawcy muzyki i komputerów. Dziennikarze prasowi i ci wszyscy, którzy, jak wymagał Tomek Drobnik, mieli coś do powiedzenia.
Po 25 latach, zmian, zawirowań burz i jednego pioruna Radio Kołobrzeg jest pioruńsko dumne ze swoich słuchaczy.
rzucam propozycję - uhonorujmy naszego kołobrzeskiego pierwszego radiowca!
i może jakieś szersze wspomnienia gdy Pan Drobnik tworzył radio jeszcze jako "młokos"?
czy ktoś to jeszcze pamięta ?