Koniec porozumienia - harcerze chcą pieniędzy, etatu i remontu
Harcerze odwołali się od porozumienia zawartego z władzami miasta i złożyli wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Żądają od miasta wyremontowania budynku przy Frankowskiego i pieniędzy. Straszą karami.
Umowa zawarta pomiędzy miastem a Bałtyckim Hufcem Morskim Związku Harcerstwa Polskiego, na mocy której Reduta Solna wraz z otaczającym je terenem została przekazana w trwały zarząd, została w tym roku rozwiązana. W zamian harcerze mieli otrzymać w użyczenie należący wcześniej do wodociągów budynek przy ul. Frankowskiego.
Przypomnijmy, starosta Tomasz Tamborski zwrócił się do prezydent Anny Mieczkowskiej z wnioskiem o wygaszenie trwałego zarządu dla tego terenu. Bałtycki Hufiec Morski ZHP wycenił 5-letnią dzierżawę terenu, gdzie znajduje się Skansen Morski na 180 tysięcy złotych. Oburzyło to samorządowców i Hufiec ostatecznie odstąpił od tego warunku.
Staroście zależało, aby podpisać umowę tylko z właścicielem tego terenu, czyli z miastem. Teren wokół Skansenu mógłby wyglądać zupełnie inaczej i pojawił się nawet pomysł na nową aranżację tego miejsca.
Harcerze tymczasem odwołali się od decyzji władz i złożyli wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Niezależnie od tego, stawiają ultimatum i chcą ugody wraz z umową użyczenia. Stawiają również warunki. Żądają, aby to miasto na swój koszt wykonało remont budynku przy ulicy Frankowskiego do 31 grudnia 2022 roku. Za każdy dzień zwłoki oczekują 100 złotych kary. To jednak nie wszystko. Stawiają również warunek otrzymania celowej dotacji w kwocie 81 tysięcy rocznie na działalność chorągwi, z uwzględnieniem jednego etatu.
- Nie do przyjęcia jest żądanie wspierania kwotą ponad 80 tysięcy złotych etatu. Tak każda organizacja by chciała. I mało tego, nie w trybie konkursowym, ale wprost wpisane w naszej uchwale budżetowej. My nie praktykujemy tego. U nas organizacje przystępują do konkursu i tylko w takim trybie otrzymują dotacje – komentuje zastępca prezydenta do spraw gospodarczych Ewa Pełechata i nie kryje rozczarowania. - Bardzo jestem zawiedziona. Sądzę, że tego typu warunki czy oczekiwania powinny być wyartykułowane znacznie wcześniej zanim miasto przystąpiło do wygaszania tego trwałego zarządu. Odbieram to jako pewne ultimatum, które ma na nas wymóc takie a nie inne postępowanie. Tak naprawdę zdumiona jestem warunkami, jakie stawiają harcerze, bo tak naprawdę na tym terenie prowadzona działalność hufca ograniczała się do wydzierżawiania komercyjnego terenu, który stanowi własność gminy Miasto Kołobrzeg.
O komentarz poprosiliśmy harcmistrzynię Elizę Gilewską, komendantkę Chorągwi Zachodniopomorskiej Związku Harcerstwa Polskiego:
- To jest dokument położony na stole, który ma jakby rozpocząć formalne negocjacje warunków brzegowych, które będą na końcu tego procesu. Doświadczenia stuletnie naszej organizacji wskazują na to, że jeżeli nie mamy takich twardych wynegocjowanych warunków w dokumencie to potem bardzo różne scenariusze pisze życie i często po prostu zostajemy na lodzie (…) tutaj absolutnie nie mam żadnych ukrytych i utajnionych intencji, natomiast odwołanie było złożone świadomie i z premedytacją po to, żebyśmy sobie dali wzajemnie taki czas na sformalizowanie tego i w momencie, kiedy dojdzie do podpisania tego dokumentu my automatycznie wycofamy się z tego odwołania w sposób formalny.
Budynek przy ulicy Frankowskiego
Obecny wygląd Reduty Solnej